Co pamiętam z pierwszych lat parafii Najświętszego Odkupiciela?
W 1991 roku zamieszkaliśmy na osiedlu Somosierry, gdy tereny osiedla należały do parafii Św. Trójcy na Krzekowie. Na pierwszej kolędzie przyjmowaliśmy proboszcza z tej parafii. Podczas rozmowy mówił, że mimo iż kościółek jest malutki to świeci pustkami. Nasza rodzina najczęściej uczestniczyła w niedzielnych Mszach Św. w parafii Św. Krzyża. Często drogę do kościoła odbywaliśmy w towarzystwie naszego sąsiada Zdzisława. Była to okazja do bliższego zapoznania się z nowymi sąsiadami.
W następnym roku dowiedzieliśmy się, że na terenie osiedla będzie budowany kościół. W 1992 roku spotkałem na terenie osiedla znajomego z kręgu zawodowych znajomości. Gdy wspomniałem mu o tym, że osiedle się rozwija i będzie budowany kościół, on przerwał mi i mówił, że kościół nie jest najważniejszą rzeczą na tym osiedlu, że potrzebna jest szkoła, przedszkola. Po pewnym czasie dowiedziałem się, że właśnie ta osoba najszybciej potrzebowała posługi religijnej gdyż odeszła z tego świata.
Wielkim zdziwieniem dla nas było, że pierwszy proboszcz O. Edward Ryba zamieszkał w zwykłym mieszkaniu i to w klatce obok. Jak się okazało, była to sposobność bliższego poznania kapłana, którego często spotykaliśmy na podwórku, czy parkingu. Jeździł wówczas skodą.
Prowizoryczna kapliczka, która powstała wkrótce, obejmowała tylko ołtarz. Podziwialiśmy wytrwałość O. Edwarda, który czy to w upał, czy w ulewę czy mróz sprawował Najświętszą Eucharystię, często tylko dla kilku osób. Gdy był mróż, to nosił buty z bardzo grubą podeszwą, by mu nogi nie przemarzały. Gdy była zła pogoda, większość mieszkańców osiedla pragnąca uczestniczyć w Mszy Św. wybierała sąsiednią parafię Św. Krzyża lub któryś z kościołów w centrum Szczecina.
O. Edward był zaradnym kapłanem. Prowizoryczna kapliczka miała dzwonek – sygnaturkę, nagłośnienie oraz podczas niedzielnych Mszy grał organista – parafianin Grzegorz. Dzieci podczas Eucharystii na wolnym powietrzu miały dużo swobody. Pamiętam na jednej Eucharystii, jakaś dziewczynka wsadziła głowę między szczebelki ławki i nie mogło jej wyjąć. Trzeba było kilku mężczyzn, by rozszerzyć szczebelki, aby uwolnić dziewczynkę. Pierwszym wikarym i zarazem katechetą był O. Andrzej Drwal. Mimo braku warunków, potrafił w sadzie, sąsiadującym z terenem parafii, zorganizować ognisko dla dzieci z pieczeniem kiełbasek i śpiewami przy wtórze gitary, na której grał O. Andrzej. Potrzeba było takich akcji, by rozruszać dopiero powstającą wspólnotę parafialną. O. Edward Ryba był bardzo skutecznym proboszczem. Parafia została erygowana w 1992 roku. A już chyba w 1993 roku rozpoczęto budowę kaplicy. Pierwsza komunia w 1994 roku była już na terenie kaplicy tylko w otoczeniu stalowej konstrukcji nośnej, częściowo przesłoniętej wojskowymi siatkami maskującymi. Chrzest naszego syna Piotra w 1995 roku był już w świątyni w tzw. stanie surowym zamkniętym. Pierwsze podstawowe wyposażenie prezbiterium to dary z sąsiednich parafii. M.in. pierwszy ołtarz to dar parafii Św. Krzyża, gdy proboszczem tam był niezapomniany ks. Wenancjusz Borowicz.
Lata mijały a O. Edward wciąż trwał na posterunku, choć wikarzy dość często zmieniali. Jednym z wikarych był O. Jerzy Chaim. Pamiętam go z gry w piłkę nożną wraz z chłopakami na podwórkowym boisku a także, gdy zorganizował przy wydatnej pomocy jednego z parafian, obóz namiotowy dla ministrantów w Żukowie nad jeziorem Płoń. Innym z wikarych był nasz obecny proboszcz O. Ludwik Obal. Zapisał się w mojej pamięci z trzech sytuacji. Był opiekunem ministrantów podczas kursu lektorskiego. Często przez okna pokoju w którym mieszkał, rozdawał słodycze dzieciom bawiącym się na podwórku. Pamiętam także mszę dla dzieci pierwszo-komunijnych, gdy wspólnie (w duecie) śpiewaliśmy psalm. Kolejny wikary i katecheta to O. Zbigniew Bruzi.
To za jego pobytu w Szczecinie rozpocząłem systematycznie posługiwać jako lektor. Z tą posługą związana jest jedna sytuacja. Ponieważ mieszkaliśmy na jednym podwórku – klatka schodowa w klatkę schodową,
O. Zbigniew udając się do kaplicy, dzwonił czasami domofonem do mnie, by zachęcić mnie do posługi lektorskiej.
Pewnej niedzieli zjechała do nas rodzina żony z Gdańska. Odwiedzili nas też teściowie. Mój szwagier ma też na imię Zbigniew a teściu na imię Józef, tak jak ja. Gdy zadzwonił domofon, odebrał teściu i słyszy w słuchowce „tu Ojciec Zbigniew, czy jest pan Józef”, a teściu przedstawił się ja jestem Józef i myśląc, że to jego syn odpowiedział „Zbyszek, nie wygłupiaj się”. Zamieszanie wyszło z niezrozumienia, teściu Józef myślał, że rozmawia z synem Zbigniewem, a O. Zbyszek Bruzi, myślał, że rozmawia ze mną. Trzeba było interweniować, by wyjaśnić zamieszanie.
Po dziesięciu latach probostwa i wybudowaniu kaplicy, O. Edward przeszedł na emeryturę.
Kolejnym proboszczem został O. Marek Mirus. Nowy proboszcz i nowi wikarzy. O. Wiesław Podlach, zapisał się w mojej pamięci świetnymi homiliami.
O. Stanisław Słaby – pozytywnie zapisał się w pamięci wielu parafian. Trafił do Szczecina, bezpośrednio po święceniach. Była to jego pierwsza parafia. Otwarty na parafian i na działanie duszpasterskie. Był katechetą, współdziałał z rodzinami Domowego Kościoła. Przyciągnął do parafii młodzież, która stworzyła nieformalną grupę duszpasterską.
W 2000 roku odbył się pierwszy festyn parafialny. Przez kilka lat namawiałem, najpierw O. Edwarda, później O. Marka Mirusa, by zorganizować festyn parafialny, lecz byłem zbywany, że są ważniejsze rzeczy, budowa kaplicy i jej wykończenie. Wpadłem na pomysł zorganizowania festynu parafialnego po tym jak moja mama Teresa opowiadała, że w mojej rodzinnej parafii wiejskiej jest rokrocznie organizowany festyn. Dopiero wsparcie Wojtka Różewskiego wraz z rodzinami Domowego Kościoła doprowadziło do wyrażenia zgody O. Marka na organizację pierwszego festynu parafialnego.
Pierwsze festyny kończyły się wieczornym ogniskiem, ze wspólnym śpiewaniem różnych piosenek: harcerskich, biesiadnych czy religijnych. Na gitarach grali O. Marek Mirus i O. Stanisław Słaby.
Jeśli chodzi o festyny, to zawsze największym problemem było doprowadzenie do współpracy ze sobą dzieci, by tworzyły zespoły kilku-osobowe. Jak wiadomo jest to znamię naszych czasów, że ludzie coraz mniej ze sobą rozmawiają i coraz mniej spędzają wspólnie czas.
W pamięci zapisały mi się pierwszy festyn, pełen entuzjazmu zarówno uczestników jak organizatorów oraz czwarty festyn, gdzie największą atrakcją było bractwo rycerskie, które zaprezentowało pokazy walk (także na miecze) jaki i pokazy tańców średniowiecznych.
Gdy proboszczem był O. Marek Mirus, rektorem był O. Kazimierz Głaz, który zajmował się budową klasztoru wraz z pomieszczeniami parafialnymi. O. Marek wyszedł z inicjatywą powstania chóru parafialnego. Jego zasługą są także marmurowe elementy prezbiterium.
Po O. Kazimierzu, przełożonym wspólnoty zakonnej został O. Henryk Zienkiewicz.
Za jego kadencji, zostało mi powierzone zadanie podziękowanie biskupowi Marianowi Przykuckiemu po jego odwiedzinach w naszej parafii i sprawowaniu Eucharystii. To wtedy Duch Św. natchnął mnie myślą, wypowiedzianą głośno, że zawsze, ilekroć nawiedza naszą świątynię któryś z biskupów, to uczestnicy tego spotkania przeżywają sceny z Dziejów Apostolskich:
„Bracia trwali w nauce apostołów i we wspólnocie, w łamaniu chleba i w modlitwie „ i „Wszyscy oni trwali jednomyślnie na modlitwie razem z niewiastami, Maryją, Matką Jezusa, i braćmi Jego „
Wszak następcami apostołów są biskupi, Eucharystia to łamanie chleba i modlitwa a Maryja – to Matka Boża Nieustającej Pomocy, powierzona przez Ojca Świętego Piusa IX redemptorystom z zadaniem „Sprawcie, aby ten obraz poznano na całym świecie i aby się w nim rozmiłowano.” Matka Boża Nieustającej Pomocy jest obecna w naszej parafii prawie od samego początku.
Józef Płotka